A po jej prawej stronie ukazuje się zbocze dawnej trasy narciarskiej tzw. Sahary. Taką panoramę najwyraźniej możemy zaobserwować zimą, gdy góry pokryte są śniegiem. Osoby mające sokoli wzrok, gdy słońce jest już nisko nad zachodnim horyzontem, zobaczą nawet stalowy maszt z antenami telekomunikacyjnymi stojący na szczycie Klimczoka (1117m n.p.m.). Wzniesienie to jest z kolei najwyższym punktem i jednocześnie wizytówką miasta Bielsko-Biała.
Patrząc przed siebie, do owych szczytów mamy odległość wynoszącą około 22 kilometry. Mógłbym powiedzieć, że mieszkam w zasięgu czterech gór, bo poza już wymienionymi, najbliżej nas widoczny jest jeszcze 35-metrowy, stalowy Krzyż Trzeciego Tysiąclecia na szczycie Chrobaczej Łąki (828m n.p.m.) w Beskidzie Małym. Dominujący nad Kozami, czyli największą pod względem liczby mieszkańców wsią w Polsce, oraz pięknie oświetlony nocą sprawia, że dostrzegany jest z najbardziej odległych miejscowości regionu.
(...) Nastawiłem "budzenie" w telefonie na 6-tą rano, ale ze snu wybiłem się znacznie wcześniej. Było jeszcze ciemno, a na zewnątrz padał słaby deszcz. Z każdą, kolejną minutą nasłuchiwania deszczowej melodii, jakakolwiek dzisiejsza wyprawa traciła w moich oczach sens. Po usłyszeniu dzwonka w smartfonie, leżąc jeszcze w łóżku, zastanawiałem się, czy warto wstawać skoro świt, gdy za oknem siąpanina, a ciężkie chmury totalnie przysłaniały powoli jaśniejące niebo. Jednak SMS - owa wiadomość od kolegi, niezależnie od niepomyślnych w tym momencie czynników atmosferycznych, zmotywowała mnie na tyle, że wstałem natychmiast i od razu i wziąłem się za zbieranie ekwipunku na drogę. Obudziłem Sebastiana, a po zjedzeniu śniadania byliśmy gotowi do drogi. Janusz przyjechał pod nasz blok punktualnie o godz. 7.30. Przestało nawet padać, więc były jakieś szanse na udany, chociażby niewielki rekonesans na świeżym powietrzu.
Leszek Bartołd od 3 lat regularnie chodzi po górach. Po jednej z takich wypraw, do Słowackiego Raju w roku 2012 powstał pierwszy z jego górskich reportaży. Teraz planuje wydać w książce pod tytułem "Z cukrzycą po górach". "Nie mogłem wrócić do pracy, musiałem się czymś zając, więc zacząłem opisywać to, co lubię. Tak narodził się pomysł na cały cykl reportaży "Z cukrzycą po górach". Póki co gotowych jest ich osiem. To one znajdą się w książce pod takim samym tytułem." - mówi Leszek w kwietniowym numerze biuletynu informacyjnego PSD. |
(...) Przed wyruszeniem z Olszówki Górnej na szlak, jeszcze w aucie zmierzyłem poziom cukru. Wynik był idealny (105mg%), ale wyciągnąłem małą kanapkę i postanowiłem ją skonsumować. Silny wiatr przeganiał czarne chmury po niebie i nie było wiadomo, jaką pogodę mogą nam one przynieść. Opatuleni po same szyje, z czapkami na głowach zaciągniętymi po uszy, byliśmy gotowi na dalszą trasę. O godzinie 8.30 szlakiem czerwonym ruszyliśmy w kierunku polany pod Dębowcem. Stąd to około 15 minut drogi. Mimo, że mamy już prawie połowę grudnia, to śniegu na tej wysokości nie ma, nawet na przysłowiowe lekarstwo. Wyasfaltowaną ścieżką, w początkowym odcinku mocno już wyeksploatowaną, dotarliśmy do obrzeży osiedla prywatnych domów jednorodzinnych. Po minięciu ostatnich rezydencji, szlak czerwony kieruje się w prawo do góry. My postanawiamy odbić w przeciwną stronę, do toru saneczkowego o promienistej nazwie Słoneczna Polana. Dzięki podgrzewanej zimą rynnie zjazdowej o długości 410 metrów, funkcjonuje przez cały rok. Posiada też oświetlenie oraz monitoring, przez co stanowi wymarzone miejsce zabawy dla całej rodziny.
Cały tekst i zdjęcia do pobrania w formie PDF (8 mb)